sobota, 9 listopada 2013

MISJA TUŁACZ: Pakowanie (Dromiskin, Irlandia)

Pakowanie to koszmar dla wielu ludzi. Dla mnie po części również, chociaż robiłem to już setki razy. Z jednej strony jest to uciążliwe, ale ma też swoje przyjemne korzyści. Nawet lubię się przenosić  z miejsca, na miejsce, bo człowiek nie przyzwyczaja się przez to do wielu rzeczy materialnych. Przeprowadzki w ogóle są fajne, bo dochodzi się do wniosku, że niewiele do życia potrzeba i niewiele klamotów, które gromadzimy są realnie potrzebne. Niesamowite antykonsumpcyjne oczyszczenie.

Jeszcze trochę mi zejdzie.

Jako, że (bezpowrotnie) opuszczam Irlandię podzieliłem swój dobytek na kilka sekcji: jedzenie, ubrania, sprzęt do malowania. Uzbierało się trochę tych fantów. Nie opłaca mi się wysyłać ubrań i niektórych rzeczy do domu w Bydgoszczy, więc pakuję i chowam. Jak wrócę do Irlandii to ogarnę. Jak nie wrócę. Trudno. Ubrania i rzeczy osobiste można dokupić wszędzie. Najwyżej poproszę swoją landlordkę o wysłanie mojego aerografu i sprężarki. Obiecała na razie, że wszystko bezpłatnie mi przechowa.

Ostatnim razem, taki manewr z pakowaniem w kartony zrobiłem w Turcji. Miałem wrócić do kraju kebaba, po zimowej przerwie w Polsce, ale życie zaserwowało mi co innego. W rezultacie mam teraz w Stambule kilka kartonów swoich rzeczy, których zapewne nigdy nie odbiorę. Spośród tych trzech kartonów opłakuję tylko elegancką, niebieską koszulę ;(

***

Dzisiaj przyjeżdża Łukasz, ziomek z Bydgoszczy. Ostatnim razem widziałem, go w Dublinie z jego dziewczyną Turczynką. Na pewno jakiś wypad na piwo się szykuje do baru. Pora się żegnać z Zielona Wyspą i emigranckim chlebem, który ostatecznie zły nie jest. Irlandia jest, jak wspomniałem, piękną macochą.

Ostatnia ustawka z Łukaszem i jego turecką dziewczyną w Dublinie.


Jakby było mało emocji, to w ostatni dzień w pracy uległem wypadkowi, przez który omal nie straciłem kciuka.  Przypadkowo został zakleszczony w mechanizmie wózka widłowego. Na razie palec się goi, ale nie jest w 100% sprawny. Czas pokaże. Trochę się przestraszyłem tym wszystkim, bo sprawna lewa ręka jest niezbędna, na co dzień.

Dobre chwile w Irlandii.

Czasem można wypić. Ja tam lubię



Aha… Kupiłem bilet do Szwecji (Dublin – Sztokholm), w promocji za 355 zł. Żadna, to w sumie okazja… W czwartek lecę. Do tego czasu żyję na walizkach i kartonach. W planie jeszcze dużo rzeczy do ogarnięcia typu wizy, sprawdzenie połączeń autobusowych itd...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz