23.04.2014
San Cristobal
de Las Casas
Ewakuacja! W nocy Dawida pogryzły jakieś stwory, które wyszły spod
prześcieradeł na jego łóżku, uznaliśmy więc, że nie ma co się zastanawiać i o
świcie spakowaliśmy manatki, i zwinęliśmy się z tej meliny. Bezpieczną przystań
znaleźliśmy kilka ulic dalej, w hostelu Tata Inti, gdzie za łóżko w czystym
dormitorium z normalną łazienką i wifi daliśmy tylko dwa dolary więcej.
Ostatnia noc na lotnisku. |
Wieczorem Dawid wysmarował się resztką szamańskiej farby z Nikaragui.
Trzymam kciuki, by pomogło, bo w tej chwili z tymi ugryzieniami mógłby dzieci
straszyć. Mnie straszy od rana cytując kawałki z internetu o tym, jakie to
pluskwy są krwiożercze, wszechobecne i niewybijalne. Aż ciarki przechodzą.
Kładę się spać z duszą na ramieniu i modląc się, by moje poranne egzorcyzmy
przegoniły ewentualnych pasażerów na gapę, którzy mogli się zabrać w podróż
moim śpiworem. Vade retro,
vermis!
Dodano chwilę później: Ubiłem drania. Paranoidalna natura kazała mi jeszcze
raz przeszukać śpiwór i w ten sposób znalazłem czającego się w środku stwora.
Ależ to paskudztwo! I takie coś chodziło Dawidowi po twarzy? O, cholera. Mój
pogryziony towarzysz twierdzi, że jak znalazłem jednego to równie dobrze może
być ich sto, ale wciąż jeszcze wierzę, że jak nic mnie do tej pory nie użarło,
mógł być to jakiś rodzynek, który zabłąkał się tu przez przypadek. Bo jeśli
siedział mi w szmatkach od wczoraj i nie ukąsił ani razu, to chyba muszę być
wyjątkowo nieapetyczny. W każdym razie, jeśli jeszcze coś mnie nawiedzi, też
wyrzucam śpiwór. Nie będę roznosić plagi.
24.04.2014
San Cristobal
de Las Casas - Comitan
Polowanie na pluskwy. |
Zrobiło się chłodno. Nie tak, by trzeba było ubierać długi rękaw, choć
tubylcy chodzą w swetrach i kurtkach, ale na tyle, by wieczorny spacer kończył
się gęsią skórką. Jak dodamy do tego przelotne opady, zaskakujące nas od czasu
do czasu pośrodku niczego, człowiekowi ponownie zaczynają się marzyć
rozgrzewające strumienie.
W Tata Inti woda musiała być ciepła, inaczej nie dałoby się wytłumaczyć
wiecznych kolejek pod prysznic i panienek, które potrafiły moczyć się pod nim
godzinami. Zdaniem Dawida, woda była tam nawet za gorąca i nie mam raczej
podstaw, by sądzić, że mówiąc to robił mnie w konia. Zastanawiam się w takim
razie, dlaczego zawsze jak wchodziłem do kabiny, sypały się na mnie kostki
lodu. Jakieś pomysły?
Setki godzin w autobusach. |
25.04.2014
Comitan - La Mesilla - Panajachel
Znowu spędziliśmy cały dzień na przemieszczaniu się z miejsca na miejsce.
Przesiadając się czterokrotnie, za każdym razem w bardziej zatłoczony autobus,
wróciliśmy do Gwatemali i zatrzymaliśmy się w Panajachel nad jeziorem Atiltlan.
Wiecie co mnie tu wkurza? Podwójny cennik. Albo raczej jego brak, bo żadne
towary w sklepach nie mają metek. I jako turyści za wszystko płacimy mniej
więcej o jedną trzecią więcej od miejscowych, bo ceny są rzucane przez
sprzedawców ot tak, na twarz. Nawet za przejazdy autobusami, więc zaczęliśmy
patrzeć, ile pieniędzy wręczają inni konduktorom i samemu przygotowywać
odliczone kwoty. Coś się nie zgadza? No hablo espanol.
26.04.2014
Panajachel - San Pedro La Laguna
Nad południowo-zachodnim brzegiem Lago de Atiltlan góruje wulkan San Pedro,
z którego rozpościera się doskonały widok na taflę jeziora i całą okolicę.
Podejście pod niego to nie lada wyzwanie, bo choć ścieżki wiodące na szczyt
wytyczone są tak, że każdy śmiałek w dobrych butach powinien sobie z nimi
poradzić, to jednak można się na nich natknąć na uzbrojonych opryszków, dybiących
na nieostrożnych turystów.
Tak przynajmniej twierdzą przewodniki, na własnej skórze tego już sprawdzać
nie mamy zamiaru. Trzeba się uczyć na błędach, no nie?
Widok z wzgórza krzyża. |
A tak poza tym, że zwiedziliśmy okolicę, przez cały dzień zrobiłem tylko
jedną rzecz godną odnotowania. Spiekłem się. Położyłem się z książką na dachu
hotelu i spędziłem tak przeszło godzinę, podczas gdy do tej pory na pełnym
słońcu wytrzymywałem może z piętnaście minut. No, ale tu jest w końcu
chłodniej, a łatwiej stracić poczucie czasu, gdy pot nie zalewa ci oczu.
Boleć nie boli, ale tu i ówdzie zrobiłem się czerwony. Ciekaw jestem, czy
będzie schodzić mi skóra. Na pewno dodałoby to uroku moim plecom, które już
teraz pokryte są przez kolekcję blizn i innych syfów, rezultat paru upadków,
jednego solidnego uderzenia i kilku tygodni dźwigania plecaka. Co cię nie
zabije to wzmocni? Może. Na pewno natomiast zostawi ślady.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz