Z racji tego, że mieszkam, jak to mówią znajomi, gdzie diabeł mówi dobranoc, postanowiłem kilka rzeczy podsumować. Do tej pory mieszkałem w kilku miejscach: Bydgoszczy, Nitrze (Słowacja), Stambule (Turcja) i teraz w Dromiskin (Irlandia).
Gdy w zeszłym roku przyleciałem do Irlandii początkowo przebywałem na Swords pod Dublinem. Miasteczko ma około 31 tysięcy mieszkańców, co notabene ustawia je na liście 15 najludniejszych miejscowości w tym zielonym kraju. W krótkim czasie przeprowadziłem się do Mooretown i zrozumiałem, że wszystko na wyspach z "town" nazwie jest najczęściej dziurą zabitą dechami.
Od wiosny przeprowadziłem się do Dromiskin, w którym nie ma nic po za szkołą, dwoma sklepami, kościołem, kebabem i ... oczywiście barem. Pijalnia piwa znajdzie się bowiem w każdym zakątku Irlandii, za co lubię ten kraj. Aha... Zapomniałbym o zakładzie mechanika, bo też jest. Wioseczka ma może z 400 mieszkańców, z czego zdecydowana większość, to Irlandczycy. Parę razy widziałem Pakoli, Hindusów i trochę Czarnych.
Do rzeczy. Jako, że kilka lat temu mieszkałem przez 10 miesięcy w Stambule, który ma najmniej 13 milionów mieszkańców pokusiłem się o podsumowanie: wieś kontra miasto, jako, że pewne rzeczy sobie uświadomiłem. Napisałem też w międzyczasie książkę o swoim tureckim epizodzie.
Do rzeczy. Jako, że kilka lat temu mieszkałem przez 10 miesięcy w Stambule, który ma najmniej 13 milionów mieszkańców pokusiłem się o podsumowanie: wieś kontra miasto, jako, że pewne rzeczy sobie uświadomiłem. Napisałem też w międzyczasie książkę o swoim tureckim epizodzie.
Stambuł vs. Dromiskin
PLUSY
- bujne życie nocne i rozrywki - Stambuł nie jest najlepszym miejscem na maraton po klubach czy dyskotekach, ale z reguły w mieście w piątek w nocy można pobawić się całkiem nieźle. Zasada jest prosta: masz pieniądze, jedziesz do centrum. Tam zawsze będzie ktoś skłonny do zabawy.
- ogromny wybór sklepów, muzeów, restauracji, wystaw
- gigantyczne eventy np. Istanbul Fashion Week
- nieskończenie miasta - uważam, że w wielkim mieście pokroju Londynu, Stambułu czy NYC absolutnie z a w s z e coś ciebie zaskoczy i wszystko zmienia się z tygodnia na tydzień. Słowem, nigdy nie znudzisz się tym miastem, bo zawsze powstaje coś nowego, kończy się stare itd.
- mnóstwo ciekawych ludzi - w Stambule poznałem masę ludzi. Co ciekawe nie tylko Turków, ale sporo Amerykanów, Hiszpanów, Irańczyków, Francuzów, Arabów, Greków...
- cholernie drogo - o wysokości czynszów, biletów komunikacji itd. nie trzeba upewniać
- tłok, ścisk, gwar - w Stambule praktycznie spokoju nie uświadczyłem
- fatalne korki, sporo czasu spędzone w metrze - zdarzyło mi się stać w korku dwie godziny... o północy
- duża przestępczość z powodu większej anonimowości
- zanieczyszczone powietrze i skąpość przyrody
- ludzie są często w pogoni za pieniądzem, karierą...
Dromiskin, Irlandia - wioska 400 mieszkańców
- niższe koszty utrzymania - niewątpliwie jeden z największych plusów mieszkania po za miastem
- czystsze powietrze - zauważalnie!
- cisza, spokój
- więcej przestrzeni
- większe zaufanie ludzi
- zerowa przestępczość
- kontakt z piękną przyrodą
MINUSY
- jesteś uważany za wieśniaka
- mniejsza anonimowość, prywatność
- mniejsze możliwości rozwoju
- brak nowych twarzy
- gorszy dostęp do wody, prądu, internetu
- drożej w wioskowych sklepach
- mierna rozrywka - jakby nie patrzeć w piątek nie ma gdzie potańczyć. No chyba, że na weselu...
PODSUMOWANIE
Gdy mieszkałem w Stambule podobało mi się bardzo to pulsujące tempo metropolii - cały czas coś się działo i to nakręcało do aktywnego życia. Z drugiej strony wiele minusów, w tym najgorszy, brak spokoju i ciszy, drożyzna, tłok. Na irlandzkiej wsi nie mam wbrew pozorom źle. Wiele spraw i tak mogę załatwić przez internet lub w małym sklepiku, a resztę w większym mieście 7 km stąd. Wniosek: najwygodniej jest mieszkać w spokojnym miejscu, gdzieś pod większym miastem.
P.S. Chciałbym w przyszłości porównać jeszcze jak się żyje na jakiejś tropikalnej wyspie. A waszym zdaniem gdzie najlepiej się mieszka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz